W „Frankfurter Rundschau” ukazał się artykuł pt. „Warschau Szene ist in Sorge”, poświęcony scenie kulturalnej stolicy. Mowa jest o „ograniczaniu życia kulturalnego”, cięciu dotacji. Przejawem drapieżnej polityki nowej władzy ma być również wspieranie kina patriotycznego, w tym m.in. produkcji „Historia Roja”. W artykule czytamy m.in.: „patriotyzmowi firmowanemu przez PiS nie przeszkadza, że żołnierze będący pierwowzorami bohaterów filmu mordowali Żydów i ortodoksyjnych chrześcijan”.
I tu niemiecka gazeta przekracza granicę, wobec czego Reduta Dobrego Imienia musi zareagować. Stosowne sprostowanie zostało wysłane na adres redakcji.
Żołnierze Niezłomni/Wyklęci byli w większości członkami Armii Krajowej, którzy nie złożyli broni po wkroczeniu Armii Czerwonej. Ich walka była wyrazem sprzeciwu wobec sowietyzacji, która charakteryzowała się bezwzględnym terrorem, nie tylko wobec członków podziemia, ale także wobec ludności cywilnej. W szeregach komunistycznych oprawców znajdowali się Żydzi, jednak to nie z uwagi na przynależność narodową ginęli oni w walce z podziemiem antykomunistycznym. Autorowi artykułu wydaje się nie przeszkadzać, że mit o etnicznych przyczynach ofiar wśród zbrodniarzy stalinowskich, w walkach z niepodległościowym podziemiem, został ukuty przez aparat propagandy władzy ludowej. Trudno dociec, ile w tym ignorancji, a ile złej woli. Faktem jest, że żołnierze Armii Krajowej – największej podziemnej armii w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem formacji znienawidzonej zarówno przez Niemców, jak i komunistów – poprzez swoją niezłomną służbę przyczynili się również do uwolnienia Niemiec od „brunatnego bagna”, jak czasem nad Renem określa się rządy narodowosocjalistyczne. O tym także wydaje się nie pamiętać autor tekstu.
Żołnierze Wyklęci mają swoje święto, które przypada na dzień 1 marca. Zostało ono ustanowione przez Sejm w roku 2011, kiedy posłowie PiS stanowili parlamentarną mniejszość. Za ustanowieniem Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych głosowało 406 posłów z 411 obecnych, a zatem także przedstawiciele dzisiejszej opozycji, nad której losem pochyla się z troską „Frankfurter Rundschau”. Tym bardziej należy zwracać uwagę na to, że upamiętnianie Żołnierzy Niezłomnych/Wyklętych zostało poparte autorytetem Państwa, a nie jednej formacji politycznej.
Autor artykułu, Philipp Fritz, dziennikarz, który spędził pół roku nad Wisłą pracując dla Gazety Wyborczej, zauważa, że scena kulturalna Warszawy jest różnorodna. Podobnych jednak wniosków nie wyciąga w odniesieniu do rynku opinii w Polsce i wpisuje się w trend większości niemieckich mediów, dla których jedyną i ostateczną wyrocznią jest „Gazeta Wyborcza”, przywołana zresztą przez autora tekstu.