W mediach niemieckich pojawiła się na początku maja bezpośrednia krytyka TVP. Pretekstem do ataku na polską telewizję był brak relacji na żywo z przemówienia przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, które odbyło się 3 maja 2019 r. na Uniwersytecie Warszawskim. Duże zainteresowanie wywołał również artykuł w dzienniku „Die Welt” na temat ewentualnych reparacji wojennych i ich negatywnych skutków dla polskiej gospodarki.
Najważniejszy polski opozycjonista
Wyemitowany 3 maja w głównym wydaniu wiadomości publicznej telewizji ARD materiał krytykujący TVP nie był pierwszą korespondencją tego typu. Zaledwie kilka dni wcześniej, 29 maja w Tagesthemen, flagowym programie publicystyczno-informacyjnym tej stacji, wyemitowana została relacja z bananowych protestów przed Muzeum Narodowym w Warszawie. Ton korespondencji był oczywiście krytyczny wobec usunięcia prac „ważnej polskiej artystki konceptualnej” Natalii LL, a „radosne” jedzenie bananów uznano za formę walki z cenzurowaniem sztuki. Autorzy materiału jako jedynego polityka zaprosili byłego ministra kultury w rządzie PO i europosła (Europejskiej Partii Ludowej) Bogdana Zdrojewskiego. Polityk stwierdził, że cenzura szczególnie niebezpieczna jest w obszarze kultury i sztuki oraz świadczy o negatywnych motywacjach rządzących.
Materiał poświęcony przemówieniu Donalda Tuska pokazany 3 maja 2019 r. w głównych wiadomościach ARD miał ilustrować problemy z wolnością słowa w krajach Unii Europejskiej. Warto zacytować dwa ostatnie zdania przeczytane przez dziennikarkę, zapowiadającą korespondencję z Warszawy:
„(…) Organizacja Reporterzy bez Granic wskazała na Turcję, gdzie nadal więzionych jest ponad 100 dziennikarzy. Również w krajach UE nasilają się ataki na wolność prasy”. Można odnieść wrażenie, że niemiecka telewizja publiczna, de facto sugeruje swoim widzom, że polskie władze, bo o nich jest później mowa, prowadzą podobną politykę względem mediów, co prezydent Erdogan. Ciekawe jest również pierwsze zdanie korespondencji z Warszawy. „Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, jest najważniejszym polskim politykiem opozycyjnym.” Wydawać by się mogło, że oficjalnie przewodniczący Rady Europejskiej powinien być ponadpartyjny i bezstronny. Niemiecki korespondent przechodzi jednak nad zaangażowaniem politycznym Donalda Tuska do porządku dziennego i informuje, że w dniu upamiętniającym Konstytucję 3 Maja, Donald Tusk wygłosił mowę na Uniwersytecie Warszawskim, którą na żywo transmitowała stacja TVN 24. „W tym czasie publiczna stacja TVP Info pokazywała wojskową paradę.” – zauważa korespondent ARD. Niemiecki dziennikarz z pewnością wie, że na oglądanej na żywo przez tysiące Polaków defiladzie obecne były najwyższe władze państwowe, ale nie przekazuje tej wiedzy swoim widzom. Zamiast tego powstaje wrażenie, jakby telewizja chciała „jakąś” wojskową paradą przykryć przemówienie Donalda Tuska.
Atak na TVP
W dalszej części materiału ARD prezentuje wypowiedzi dziennikarza Jana Ordyńskiego, który TVP Info zarzucił „brak wolności i pluralizmu”. W programie podano również informacje, że po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2015 roku z TVP zwolniono 200 osób, w tym znanych dziennikarzy prowadzących programy publicystyczne.
Oczywiście w materiale nie ma słowa o zupełnym upolitycznieniu telewizji w czasach rządów PO-PSL oraz wyjątkowo jednostronnym przekazie mediów prywatnych. Nie sięgnięto też po wizualnie mocne obrazy pokazujące próby wyrywania przez funkcjonariuszy ABW laptopa z rąk dziennikarza Sylwestra Latkowskiego w redakcji Wprost (18 czerwca 2014).
Posłużono się natomiast rankingiem organizacji Reporterzy bez Granic, wedle którego po przejęciu władzy przez PiS Polska spadła z 18 miejsca (2015 r.) na 59 (2019 r.). Podobne w tonie materiały wideo zostały zamieszczone na portalu dziennika Die Welt (03.04.2019).
„W Polsce znajdują się w obiegu nieprzeliczone fakenewsy na temat Niemiec. Również w państwowej telewizji TVP.” – słyszymy w krótkim reportażu. W materiale sugerowane jest istnienie co najmniej jednej grupy, która masowo rozpowszechnia fałszywe informacje na temat Niemiec i opozycji. Politycy opozycji mają widzieć wyraźne powiązania z rządzącą partią PiS. „Już w czasie wyborów parlamentarnych w 2015 roku narodowym konserwatystom udało się zdobyć poparcie rozpowszechniając fałszywe informacje na temat imigrantów w Niemczech”.
Szkodliwe reparacje
Duże oburzenie w Polsce wywołał opublikowany w Die Welt (20.05.2019) artykuł pióra Svena Felixa Kellerhoffa pt.: „Wypłaty reparacji wojennych nie pomagają – stwarzają nowe problemy” (Reparationszahlungen heilen nicht – sie schaffen neue Probleme). Szef działu historii liberalnego dziennika Die Welt uważa, że wypłata odszkodowań przyniosłaby wielkie szkody dla wszystkich państw europejskich.
“Grecja, Polska i kraje bałtyckie domagają się od Niemiec olbrzymich odszkodowań za zbrodnie popełnione podczas II Wojny Światowej. Moraliści i populiści są tu z sobą zgodni – konsekwencje byłyby jednak dramatyczne” – pisze niemiecki publicysta. „Krajom, które w przeszłości otrzymały reparacje, rzadko wyszły one na zdrowie.” – zauważa Kellerhoff przytaczając liczne przykłady XIX i XX wiecznych reparacji. Opisuje zażądane przez Bismarcka od Francji odszkodowania wojenne w wysokości 5 miliardów franków w złocie (1450 ton złota), które doprowadziły do głębokiej nienawiści we Francji i przegrzały wewnętrzną koniunkturę w Niemczech. Rewanż nastąpił po I Wojnie Światowej w Wersalu – Francja zażądała 840 miliardów marek w złocie (zredukowane później do 123 miliardów marek w złocie). Zdaniem Kellerhoffa miało się to przyczynić do wzrostu rewanżyzmu w Niemczech i umożliwić NSDAP przejęcie władzy.
Autor artykuły uważa roszczenia polskich i greckich „populistów” za bezpodstawne z prawnego punktu widzenia: „Rząd federalny niczym mantrę powtarza swoje, w pełni uzasadnione prawnie stanowisko, że wszelkie żądania dotyczące reparacji zostały na gruncie prawa międzynarodowego ostatecznie zakończone wraz z Traktatem 2+4 w 1990 roku”.
Tytułem ostrzeżenia niemiecki publicysta roztacza groźną wizję przyszłości:
„Miejmy nadzieję, że w Europie nie dojdzie do nowej wojny i że nawet aktualne roszczenia Polski i Grecji tego nie zmienią. Z pewnością jednak euro i Unia Europejska rozpadłyby się, gdyby oba te kraje blokowały pracę Brukseli, dopóki Niemcy nie uznają rzekomych zobowiązań reparacyjnych. Równocześnie doszłoby do wzrostu resentymentów, których skutkiem byłby ogromy wzrost nacjonalizmu.”
W wypadku zapłaty roszczeń Kellerhoff wieszczy upadek turystyki w Grecji i ciężkie czasy dla polskich pracowników w Niemczech, którzy utraciliby korzystne możliwości zarobkowania. Może do tego dojść, nawet gdyby nie wypłacono ani jednego euro – ostrzega publicysta Die Welt.
Reakcje czytelników
Znamienne są reakcje niemieckich czytelników. Z poglądami autora godziło się 790 z nich. Zaledwie 25 było odmiennego zdania. Pod artykułem można przeczytać 161 komentarzy. Dominuje ton oburzenia i brak jakiegokolwiek zrozumienia dla stanowiska Polski i Grecji. Większość komentujących uważa, że 75 lat po wojnie doszło do przedawnienia roszczeń, a młode pokolenie nie może płacić astronomicznych sum za winy swoich dziadków. Podnoszony jest też argument, że przyznanie Polsce wschodnich terenów przedwojennych Niemiec było rodzajem dostatecznej rekompensaty. Formalnie Polska miała się zrzec w 1990 roku roszczeń, a Unia Europejska nie przetrwałaby dziś tego rodzaju sporu. Pojawia się też klasyczny argument o korzyściach, jakie Polska wynosi z członkostwa w UE i finansowym wsparciu Niemiec. Krytykowana jest pazerność „populistów”, którzy chcą odwrócić uwagę od własnych problemów i traktowanie Niemiec jako dojnej krowy. Co ciekawe większość głosów można byłoby przyporządkować do nurtu raczej prawicowego. Wyrażana jest też obawa, że lewicowy rząd mógłby się ugiąć przed polsko-greckimi żądaniami.
Spojrzenie na historię
Odmienne, zdecydowanie bardziej złożone spojrzenie na historyczne tło polsko-niemiecko-rosyjskich relacji zaprezentował w dzienniku Der Tagesspiegel Christoph von Marschall. W artykule „Niemcy nie mogą uciekać od kontrowersji” (Deutschland kann der Kontroverse nicht mehr ausweichen, 06.05.2019) publicysta podnosi kwestię obchodów 80 rocznicy napaści Niemiec na Polskę oraz rolę Rosji w początkowej fazie wojny.
„Spojrzenie w historię pozwala ustalić położenie w teraźniejszości. (…) Po wojnie Niemcy musieli sobie wyjaśnić, co oznaczała wojna i holocaust dla ich narodowej świadomości historycznej. Dziś Niemcy są silnym państwem w centrum Europy i muszą nauczyć się, że rozwój Europy nie zależy tylko od czynników ekonomicznych, lecz także od tego, czy uda porozumieć się na temat historii. Pojmowanie historii należy do rdzenia europejskich tożsamości, posiada olbrzymi potencjał mobilizacyjny i może zwiększać lub paraliżować gotowość do europejskiej integracji.” – stwierdza Marschall.
Zauważa też europejskie obawy przed niemiecko-rosyjskim porozumieniem. „Oczywiście Niemcy nie powinny występować jako oskarżyciel Rosji. Dałoby to powód do przypuszczeń, że chcą relatywizować własną winę. Ale nie można też bez ograniczeń redukować złożoności (historii). Milczenie na temat rosyjskiej współodpowiedzialności wywołuje w Europie też nieufność względem Niemiec. Pokazują to konflikty z europejskimi partnerami na temat rurociągu Nord-Stream, obecności wojsk NATO w Polsce i krajach bałtyckich oraz odpowiedzi na agresję Moskwy na Ukrainie. Szybko pojawia się podejrzenie, że Niemcy i Rosjanie mogą porozumieć się nad głowami mieszkańców Europy Środkowej.”
Publicysta wskazuje też na znaczenie końca wojny w percepcji poszczególnych narodów. „Na ambiwalentne znaczenie roku 1945 dla (naszych) wschodnich sąsiadów zwracali uwagę nieliczni mieszkańcy Niemiec Zachodnich, chociaż los obywateli NRD mógł być przestrogą. Zawężali podział Europy do podziału Niemiec i traktowali to jako karę za niemieckie zbrodnie.” Marschall konstatuje również, że rok 1945 wielu narodom nie przyniósł wolności.
„Dla Polaków, Estończyków, Łotyszy i Litwinów koniec wojny nie oznaczał tylko wyzwolenia od nazistów, ale również przejście do innej dyktatury i obcej dominacji. Właściwe wyzwolenie nadeszło dla Europy Środkowej dopiero w 1989 roku, tudzież w 1991 roku wraz z upadkiem ZSRR.” – zauważa publicysta Der Tagesspiegel.
Gdyby jednak autor zechciał kontynuować swoje rozważanie, to być może doszedłby do wniosku, że wzrost siły gospodarczej, znaczenia i politycznych aspiracji Polski oraz innych krajów regionu jest logiczną konsekwencją dążenia do wolności zniewolonych przez komunizm narodów. Po 30 latach od upadku komunizmu następuje normalny proces przewartościowania pozycji Polski w regionie również względem dominującego w UE kraju, jakim są Niemcy.
***
Trwająca od 2015 roku krytyka rządów Prawa i Sprawiedliwości w niemieckich mediach coraz wyraźniej łączy się z kwestią reparacji wojennych. Można odnieść wrażenie, że prezentowane w mediach opinie często zbliżone są do linii rządowej. Przedstawienie Polski w negatywnym świetle – jako państwa np. ogradzającego swobodę mediów lub artystów, ksenofobicznego i roszczeniowego, a do tego zmierzającego w kierunku autorytarnych form rządów może być formą przeciwdziałania ewentualnym dążeniom do wypłaty odszkodowań wojennych lub próbą poprawy stanowiska negocjacyjnego. Na przykładzie reakcji czytelników Die Welt widać również wyraźnie, jak bardzo emocjonalnie kwestia ewentualnych reparacji postrzegana jest przez niemieckie społeczeństwo.