Niemieckie obozy koncentracyjne (w tym tekście nazwę tę stosuje się do różnych rodzajów obozów, jak choćby obozów koncentracyjnych, pracy przymusowej, czy też zagłady) stały się symbolem zbrodni niemieckich na wielu narodach Europy w okresie II wojny światowej. Pierwsze tego rodzaju miejsca, na przykład w Dachau, Niemcy założyli w roku 1933, już pod rządami nowo wówczas wybranego kanclerza Adolfa Hitlera. Początkowo służyły one wyniszczaniu opozycji antyhitlerowskiej, która w tamtym czasie działała na obszarze Niemiec.
Po rozpoczęciu II wojny światowej funkcjonariusze III Rzeszy zaczęli zakładać obozy koncentracyjne, w skrócie kacety, w sposób masowy. Wiele z nich, choć nie wszystkie, powstało na terenach okupowanej Polski, w tym na obszarach przyłączonych do Niemiec, jak i w Generalnym Gubernatorstwie.
Początkowo miejsca te były przeznaczone dla polskiej inteligencji, którą Niemcy postanowili tam zgładzić. Dodatkowo w obozach przetrzymywano przedstawicieli duchowieństwa różnych religii, ofiary ulicznych łapanek, działaczy polskiej konspiracji niepodległościowej, a także jeńców wojennych. Ponadto zaczęto tam zamykać i uśmiercać członków innych grup narodowościowych oraz etnicznych, jak choćby Cyganów oraz Żydów. Zdarzały się także przypadki, że do kacetów wysyłano pospolitych przestępców, a także osoby, które za takowych uznano. Słowem, w tych strasznych miejscach odosobnienia przebywały tysiące przedstawicieli różnych grup, nacji, zawodów, itd.
Obozy koncentracyjne nie służyły jednak tylko do internowania wyżej wymienionych. Od września 1939 r. Niemcy postanowili wykorzystać kacety do fizycznej eliminacji tam przetrzymywanych, co sprawiło, że obozy koncentracyjne stały się jednym z podstawowych instrumentów terroru niemieckiego, na podbitych ziemiach polskich i innych zagarniętych terenach.
Wspomniana przed chwilą eliminacja dokonywała się na dwa sposoby: pośredni oraz bezpośredni. Ten pierwszy odnosił się do niewolniczej eksploatacji więźniów. Mianowicie Niemcy postanowili wykorzystać miliony zamkniętych w kacetach ludzi do własnych celów gospodarczo-militarnych. Więźniowie ci musieli tam pracować. Co jednak istotne warunki tej pracy odbiegały od wszelkich cywilizowanych norm. Była ona katorżnicza, wyniszczająca i bardzo często prowadziła do śmierci. Niemcy nie dbali na przykład o odpowiednie wyżywienie więźniów, przez co ludzie masowo wówczas głodowali, a także o ich należyty ubiór. W okresach jesienno-zimowych przetrzymywanym w obozach nie dawano ciepłych ubrań czy też nie ogrzewano baraków, w których ci „mieszkali”. Ponadto nikt z „rasy panów” nie przejmował się jakimkolwiek czasem pracy. Ludzie mieli pracować tak długo, aż starczy im sił. Gdy witalności zaczynało brakować albo umierali z wycieńczenia, albo byli bezlitośnie mordowani, jak i nienadający się do dalszego wykorzystania.
Oprócz powyższych, niemieckie obozy koncentracyjne stały się strasznymi laboratoriami, w których eksperymentowano na ludziach. Więźniowie stali się dla niemieckich pseudolekarzy królikami doświadczalnymi, co doprowadziło do śmierci sporej grupy osób, na których wykonywano różne, niemające nic wspólnego z medycyną, doświadczenia.
Dodatkowo opisywane kacety zyskały ponurą sławę jako miejsca zagłady. Początkowo mordowano tam przede wszystkim Polaków, a także przedstawicieli innych narodowości. W pewnym momencie zdecydowano się jednak na zwiększenie niewolniczej eksploatacji wyżej wymienionych, co wiązało się z potrzebami frontowymi niemieckich sił zbrojnych, walczących przeciwko Aliantom w różnych miejscach globu. Tym samym anihilacja Polaków miała się dokonywać głównie w sposób pośredni, poprzez katorżniczą pracę. Ten element nie dotyczył natomiast ludności żydowskiej, która od końca 1941 r. była mordowana w sposób mechaniczny. Zaczęło się to w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem, a potem przeniosło do innych tego typu miejsc, jak choćby do Auschwitz-Birkenau, Belzec czy też Sobibor.
Zapewne niemieckie zbrodnie trwałyby jeszcze przez pewien czas, gdyby niemieckie wojska nie zaczęły przegrywać wojny. Wobec zbliżających się ze wschodu oddziałów Armii Czerwonej, Niemcy postanowili zatrzeć swoje zbrodnie w obozach koncentracyjnych, a żyjących jeszcze więźniów nadal zamierzali nieludzko eksploatować, tyle że w innych miejscach. Tym samym zmusili ich do opuszczenia obozów i skierowali w kierunku zachodnim, do III Rzeszy.
W taki oto sposób pojawiło się zjawisko marszów śmierci. Nazwa ta została sformułowana bezpośrednio przez więźniów. Niemniej tak dobrze oddawała tamte wydarzenia, że trwale zapisała się w polskim języku publicystycznym i naukowym.
Pierwszy tego rodzaju marsz wyszedł z niemieckiego obozu koncentracyjnego na lubelskim Majdanku jeszcze w roku 1944. Później były marsze, które swój początek miały w kacetach takich, jak Gross-Rosen czy też w Stutthof, a także w największym miejscu niemieckich zbrodni czyli obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.
17 stycznia 1945 r. to ostatnie miejsce opuściło przeszło pięćdziesiąt tysięcy więźniów, których skierowano na zachód, a konkretnie do Wodzisławia Śląskiego. Łącznie było to ponad sześćdziesiąt kilometrów. Ludzie wyszli z baraków tak jak stali, w skąpych ubraniach, tj. obozowych pasiakach pomimo, że temperatura powietrza dochodziła do minus dwudziestu stopni Celcjusza. Dodatkowo nie przygotowano dla nich żadnego transportu. Słowem byli oni zmuszani do pokonywania dwudziestu, trzydziestu kilometrów dziennie, bardzo często „nocując” pod gołym niebem. Pomimo zagrożenia utraty życia ludzie próbowali stamtąd uciekać. Niewielu jednak się to udało. Dodatkowo spora grupa wyniszczonych obozowym życiem, nie doczekała wolności – zmarli w wyniku niedożywienia, zmęczenia czy też niskiej temperatury.
Po dotarciu do Wodzisławia więźniów załadowano na wagony i wysłano w głąb III Rzeszy. W taki oto sposób dokonał się jeden z ostatnich aktów niemieckich zbrodni na polskich i nie tylko polskich obywatelach z zagarniętych przez Niemców obszarów Europy.