Mija 79 lat od wydarzenia nazywanego „Krwawą niedzielą” – apogeum mordu na ludności polskiej zamieszkującej wsie i miasteczka na Wołyniu. Zgodnie z uchwałą sejmową corocznie 11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Dzień 11 lipca 1943 r., kiedy to zaatakowano 99 miejscowości, był początkiem głównej akcji, wymierzonej przeciwko Polakom, która trwała do 16 lipca 1943r. Pamiętajmy, że antypolskie działania zaczęły się wcześniej, na początku 1943 r., i obejmowały tereny Wołynia i wschodniej Galicji. W wyniku skoordynowanych działań prowadzonych przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B – frakcja Stepana Bandery) oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), podporządkowanej OUN, a także części ludności ukraińskiej, zostało bestialsko wymordowanych ok. 50-60 tysięcy Polaków. OUN-UPA określała swoje działania mianem „antypolskiej akcji”. Pod tym szyldem krył się jeden cel: zupełne usunięcie Polaków z Wołynia poprzez wymordowanie tak wielu z nich i w tak okrutny sposób, żeby pozostali sami uciekli.
Polaków i Ukraińców łączyły przez wieki wspólne dzieje i wspólne państwo. Na niezgodzie między nami zawsze korzystała Rosja. Świadomi tego politycy podejmowali próby przekształcenia Rzeczpospolitej Obojga Narodów w Rzeczpospolitą Trojga Narodów, tak by Ukraińcy stali się pełnoprawnym politycznie podmiotem wspólnego państwa. Ostatnim świadectwem takiego widzenia naszej wspólnoty jest pieczęć Rządu Narodowego Powstania Styczniowego z polskim Orłem, litewską Pogonią i ukraińskim św. Michałem Archaniołem. U początku XX wieku, kiedy nastąpiło przebudzenie świadomości własnej tożsamości wielu narodów europejskich, także Ukraińcy zapragnęli własnego państwa. Marszałek Piłsudski rozumiał i uznawał te ich pragnienia i dlatego wspierał wysiłki Petlury. Jednak Rosja sowiecka okazała się ostatecznie silniejsza i zagarnęła większą część Ukrainy. By ją w pełni podporządkować nie wystarczyły czystki, trzeba było sztucznie wywołanego głodu – „Hołodomoru”, żeby ujarzmić i zmusić do kolektywizacji Ukraińców. Nacjonaliści ukraińscy rozwinęli swoją działalność tam, gdzie mogli – w Polsce. W swoim radykalnym dążeniu do własnego państwa, wrogów widzieli zarówno w sowietach, jak i w Polsce. Trzeba przyznać, że polityka polonizacji realizowana na Kresach zamiast pozyskiwać Ukraińców dla państwa polskiego raczej wzmacniała antagonizmy. Pomimo tego warto przypomnieć, że w ciągu wieków Polacy i Ukraińcy, którzy wspólnie zamieszkiwali te tereny, nauczyli się funkcjonować razem. Obie nacje mniej lub bardziej dostosowały się do zwyczajów swych sąsiadów. W wielu miejscowościach panowały dobrosąsiedzkie zwyczaje, zdarzały się mieszane małżeństwa, wspólnie bawiono się i świętowano, pomagano sobie. Tym większy był dramat ludności polskiej, która w czasie okrutnej okupacji niemieckiej ginęła z rąk jeszcze okrutniejszych, jak się okazało, sąsiadów.
Nasilenie się fali zbrodni nastąpiło w dniach 11 – 12 lipca, kiedy to UPA przeprowadziła zsynchronizowany atak na Polaków w ponad 200 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Członkowie UPA wykorzystali fakt, że w niedzielę (11 lipca) zdecydowana większość Polaków uczestniczyła w nabożeństwach; zebrani w kościołach bezbronni Polacy stali się łatwym celem dla UPA. Do zbrodni w świątyniach doszło m.in. w Porycku, Chrynowie, Krymnie i Kisielinie. O tej ostatniej przejmująco opowiada film dokumentalny „Było sobie miasteczko”, dostępny na Youtube. Działania UPA doprowadziły do spalenia i zburzenia ok. pięćdziesięciu kościołów katolickich.
Zbrodnie na Polkach charakteryzowały się niewyobrażalnym okrucieństwem – ofiary palono żywcem, wrzucano do studni, mordowano z wykorzystaniem siekier, wideł, wielokrotnie Polaków przed śmiercią poddawano bestialskim torturom, dochodziło do gwałtów, palone i burzone były całe wsie, tak aby Polacy, którzy przeżyli, nie mogli powrócić do swych domów. Była to – używając dzisiejszej terminologii – czystka etniczna. Największych masakr dokonano w Woli Ostrowieckiej, gdzie zamordowanych zostało 628 Polaków, w kolonii Gaj – 600, w Ostrówkach – 521, Kołodnie – 516. Przy tym określenie „zbrodnia wołyńska” nie dotyczy tylko terenów Wołynia, czyli byłego województwa wołyńskiego, ale także swym zasięgiem obejmuje województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie (Galicja Wschodnia), a masowych mordów dokonywano również w województwach: lubelskim i poleskim.
Nasza pamięć i wyzwalająca moc prawdy
„Rzeź Wołyńska”, która była masową zbrodnią dokonaną na obywatelach Rzeczypospolitej, pozostawiła ranę, która nadal krwawi. Wymiar tej zbrodni do dziś budzi skrajne emocje. Tereny, na których dokonane zostały zbrodnie, zostały po wojnie włączone do Sowietów. Polska ludność, przesiedlona w ramach „repatriacji” głównie na ziemie uzyskane na Niemcach, poniosła ze sobą pamięć zbrodni. Przez lata, ze względu na „przyjaźń polsko-radziecką”, nie wolno było o tej zbrodni mówić. Jednak wciąż działania OUN – UPA oraz części ludności ukraińskiej kładą się cieniem na stosunkach polsko – ukraińskich. Rzeczą oczywistą jest, że pamiętamy o Ofiarach, że pragniemy poznać prawdę o tym, co ich spotkało, bo tylko wyjaśnienie tej zbrodni i należna pamięć wobec zamordowanych Polaków może choć w części przynieść ukojenie i sprawiedliwość. Próby porozumienia się z Ukrainą w tej sprawie układały się bardzo różnie. Dla Ukraińców, dobrze pamiętających „Hołodomor” i prześladowania sowieckie, UPA i OUN symbolizują siły dążące do zbudowania ukraińskiej tożsamości narodowej i powstania Ukrainy, stąd trudno było się im zdobyć na ich krytykę. Jednak tylko prawda wyzwala. Obecna wojna obfituje w akty bohaterstwa ukraińskich żołnierzy, Gwardii Narodowej i innych służb. Obrońcy Azowstali z Mariupola to pierwszy z brzegu przykład bohaterów nowej Ukrainy. Można przypuszczać, że to wokół nich będzie się krystalizować narodowa opowieść o ukraińskiej tożsamości znacznie bardziej nośna i porywająca niż historia Stepana Bandery.
W obecnym momencie historycznym agresji Rosji na Ukrainę, kiedy Polska i Polacy otworzyli swe serca i domy, dając schronienie i poczucie bezpieczeństwa ukraińskim kobietom i dzieciom, których mężowie, ojcowie i bracia walczą z rosyjskim najazdem, Ukraińcy zobaczyli, na kogo mogą liczyć. Jednocześnie w Polsce pojawiają się komentarze, że temat Rzezi Wołyńskiej jest celowo pomijany. To nieprawda, kwestia ta nadal jest obecna i jest przedmiotem zainteresowania historyków, polityków i dużej części społeczeństwa. Nie ma takiej możliwości, by Polacy zrezygnowali z dyskusji bądź dążyli do sytuacji, w której zostałaby zatarta bądź manipulowana prawda historyczna. Nie zapomnieliśmy i nie zapomnimy o tamtych Ofiarach.
Jednak od 24 lutego 2022r. za naszymi granicami rozgrywa się pełnowymiarowa wojna, a rosyjska armia dokonuje zbrodni, mordując cywilnych Ukraińców. Rosjanie ustami swoich przywódców zaprzeczają istnienia narodu ukraińskiego, a transporty deportowanych docierają do ponad 50 obozów filtracyjnych i miejsc osiedlenia w głębi Rosji. To jest sytuacja porównywalna do II wojny światowej. I dlatego też od samego początku Polacy, w przeczuciu czym ta wojna jest, jako pierwsi wsparli Ukrainę – militarnie, dyplomatycznie i humanitarnie. Heroizm Ukraińców, którzy broniąc swego kraju bronią jednocześnie całą Europę przed „ruskim mirem” porusza nas. Tyle razy w dziejach to my walczyliśmy, chroniąc nie do końca świadomy zagrożenia Zachód, teraz ze współczuciem i podziwem patrzymy na walkę Ukrainy. Opór, jaki stawili Ukraińcy pobudził do działania Europę i Amerykę, dając nam jasny przykład, że świat pomaga tylko tym, którzy sami chcą się bronić. To jest przestroga dla nas. Prawie 40 procent głosujących w ostatnich wyborach poparło siły polityczne, dla których niepodległość Polski nie jest wartością. Tymczasem z polskiego niepodległościowego punktu widzenia każdy dzień obrony Ukrainy na jej wschodnich rubieżach, 1000 km od granic Polski, każdy zniszczony czołg rosyjski i zbombardowany rosyjski magazyn amunicji daje nam czas na przygotowanie się do obrony Najjaśniejszej Rzeczypospolitej przed rosyjska agresją. Dlatego wsparcie dyplomatyczne i materiałowe walczącej Ukrainy jest w polskim interesie narodowym: Ukraina swoją krwią kupuje czas dla Polski, byśmy wzmocnili swoje siły i byli gotowi do obrony.
Ma to – w kontekście dzisiejszej rocznicy – wymiar symboliczny.
Polska i Polacy bez stawiania warunków wsparli Ukrainę. Były sytuacje takie, że ktoś, czyja rodzina zaznała grozy Rzezi Wołyńskiej teraz mówił – „Trudno, przebaczam” i dawał we własnym domu schronienie uciekinierom. Ta postawa Polaków już zauważalnie owocuje zmianą podejścia Ukraińców do Polski i naszej wspólnej historii, czego małym symbolem jest odsłonięcie lwów na cmentarzu Orląt Lwowskich. Z pewnością przed Ukraińcami stoi trudne zadanie przepracowania tamtej winy. Patrzymy z nadzieją na ukraińskie próby zmierzenia się z tym problemem – a taką próbą jest dzisiejsza obecność ambasadora Ukrainy na uroczystościach upamiętniających Rzeź Wołyńską. Miejmy też pełną świadomość, że w pierwszym możliwym momencie, w którym poprawi się sytuacja Ukrainy, dyskusja o Wołyniu będzie w pełni kontynuowana. To bardzo ważne, by prawda historyczna była bezsprzecznie wypowiedziana. Dla oczyszczenia stosunków między obu narodami ważne jest, aby sprawcy zostali odpowiednio zdefiniowani przez obie strony, a Ofiary doczekały się należnej im pamięci. Wtedy Polska i Ukraina będą mogły budować związek polityczny, gospodarczy i militarny, który całkowicie zmieni oblicze Europy Wschodniej. Związek oparty na wzajemnym poszanowaniu suwerenności i integralności terytorialnej, wspólnocie dziedzictwa kulturowego i celów w przyszłości. Tymi celami są należne naszym krajom miejsce w rodzinie suwerennych narodów, dobrobyt obywateli oparty na pracy i suwerennej gospodarce, własnej walucie i niezależności energetycznej oraz potężnej sile odstraszania militarnego.
Maciej Świrski
Prezes Reduty Dobrego Imienia