Pod koniec XVIII w. Rzeczpospolita utraciła wolność, suwerenność i niepodległość. Powodem takiego stanu rzeczy była przede wszystkim słabość państwa, na którą pracowało bardzo wielu, od ostatnich królów polskich zaczynając. Najgorszymi zgłoskami w naszej historii zapisali się m.in. władcy tacy, jak August II Mocny, August III ale również Stanisław August Poniatowski oraz liczni zastępcy przekupnych magnatów oraz szlachty.
Pomimo, że polscy patrioci podjęli próby zreformowania kraju, to jednak przygotowanych przez nich zmian nigdy nie udało się wcielić w życie. Tym samym trzy państwa zaborcze – ówczesne potęgi militarne oraz gospodarcze: Austro-Węgry, Prusy oraz Rosja podzieliły pomiędzy siebie polskie terytorium.
Utrata niepodległości zabolała wielu światłych i porządnych ludzi, urodzonych i wychowanych w kraju nad Wisłą. Osobistości te nigdy nie straciły wiary i próbowały walczyć o wolność swojej Ojczyzny. W okresie rozbiorów czynił tak m.in. „bohater dwóch narodów”, czyli Tadeusz Kościuszko. Następnie Polacy, z ks. Józefem Poniatowskim na czele bili się ramię w ramię z „cesarzem Francuzów” Napoleonem Bonaparte i wywalczyli dla siebie tzw. Księstwo Warszawskie. Ostatecznie Napoleon przegrał a razem z nim zostały pogrzebane marzenia o polskiej wolności. Jednocześnie, w 1815 r., Księstwo Warszawskie zostało zamienione na Królestwo Polskie vel Królestwo Kongresowe, całkowicie zależne od carskiej Rosji.
Tymczasem w kolejnych latach, pod rządami zaborców, sytuacja polskiego społeczeństwa, choć wielu wówczas niemiało pojęcia, że przynależą do takiej zbiorowości stopniowo się pogarszała. Zdecydowanie najgorsze warunki panowały na obszarach rządzonych przez Prusaków oraz Rosjan, a zdecydowanie lepsze pod panowaniem cesarza Austro-Węgier.
W Królestwie Polskim poszczególni carowie łamali zapisy wprowadzonej w 1815 r. Konstytucji. Zaczęli od zniesienia wolności prasy i wprowadzenia cenzury. Następnie zakazali wolności zgromadzeń oraz uderzyli w polskie stowarzyszenia i organizacje patriotyczne, w tym Towarzystwo Patriotyczne. Nie może więc dziwić fakt, że gniew Polaków na działalność rosyjskich władz stopniowo narastał. Jego przejawem było założenie, w roku 1928, tajnej organizacji tzw. Sprzysiężenia Wysockiego.
Powyżej opisane stowarzyszenie zawiązało się w Szkole Podchorążych w Warszawie, wokół polskiego oficera Piotra Wysockiego. Powstanie Sprzysiężenia było efektem działalności tzw. sądu sejmowego, czyli naczelnego organu sądowniczego Królestwa Polskiego, który w 1827 r. rozpatrywał sprawę wspomnianego przed chwilą Towarzystwa Patriotycznego. Pomimo, że sąd sejmowy wydał dość łagodne wyroki, w dużej mierze pod wpływem opinii publicznej, to jednak działalność tego organu miała spory wpływ na rozwój wydarzeń w Polsce, choćby poprzez utworzenie Sprzysiężenia Wysockiego, które za główny cel uznało odzyskanie przez Polskę niepodległości. Miało się to dokonać poprzez zbrojne powstanie. Co jednak istotne ludzie Wysockiego planowali najpierw wymusić na ówczesnym rosyjskim carze Mikołaju I powrót do obywatelskich swobód, zabieranych Polakom w ostatnich latach. Tego pomysłu nigdy nie udało się zrealizować, przez co myśl o insurekcji postanowiono przekuć w czyn.
Odpowiedni czas dla powstańców, oczywiście w opinii Wysockiego, nadszedł późną jesienią 1830 r. Wówczas to Polacy odczuwali już dość boleśnie rosyjski terror. Ponadto ruchy rewolucyjne rozpętały zamieszki w Belgii i Francji. Te ostatnie wydarzenia skłoniły Mikołaja I do podjęcia odpowiednich kroków. Uznał on bowiem, że wspomniane przed chwilą zachodnie rewolty były sprzeczne z ustaleniami Kongresu Wiedeńskiego, który wprowadził do Europy, tuż po zakończeniu napoleońskich wojen tzw. nowy ład.
Rosyjski przywódca postanowił zmobilizować tak swoje wojska, jak i siły Królestwa Polskiego, którymi dowodził jego brat – znienawidzony przez polską kadrę oficerską wielki książę Konstanty Romanow. Armie te miały w razie potrzeby ruszyć w kierunku zachodnim, aby rozbić zbuntowanych Francuzów i Belgów.
Decyzja ta wpłynęła zasadniczo na plany Wysockiego. Uznało on, że powstanie należy rozpocząć niezwłocznie. Spiskowcy obawiali się bowiem dwóch rzeczy. Przede wszystkim nie chcieli walczyć u boku Rosjan przeciwko Belgom i Francuzom. Po drugie podejrzewali, że car zamierzał wprowadzić na teren Królestwa Polskiego swoje wojska, które natychmiast spacyfikowałyby jakikolwiek opór. Ponadto konspiratorzy domyślali się, że carska policja wpadła już na trop Sprzysiężenia, skutkiem czego miały nastąpić rychłe aresztowania.
Tym samym Wysoki postanowił rozpocząć działania zbrojne 29 listopada, o godz. 18.00. Przywódca Sprzysiężenia tak opisywał początek insurekcji: „O godzinie szóstej dano znak jednoczesnego rozpoczęcia wszystkich działań wojennych przez zapalenie browaru na Solcu w bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Wojska polskie ruszyły z koszar do wskazanych stanowisk. Ja pośpieszyłem do koszar podchorążych. W salonie podchorążych odbywała się wtenczas lekcja taktyki. Wbiegłszy do sali, zawołałem na dzielną młodzież: »Polacy! Wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi wasze niech będą Termopilami dla wrogów!«. Na tę mowę i z dala grzmiący głos: »Do broni! Do broni!«, młodzież porwała karabiny, nabiła je i pędem błyskawicy skoczyła za dowódcą. Było nas stu sześćdziesięciu kilku!”. W taki oto sposób rozpoczęła się noc, która przeszła do historii pod pojęciem „nocy listopadowej”.
Walki o polską stolicę zaczęły stopniowo rozlewać się po mieście. Niemniej spiskowcy nie osiągnęli wszystkich zakładanych celów. Przede wszystkim w ich ręce nie wpadł wielki książę Konstanty. Dodatkowo część oficerów Wojska Polskiego odmówiła udziału w walkach, a niektórzy bogaci mieszkańcy stolicy, słysząc okrzyki nawołujące ich do walki, zamykali bramy i okiennice swoich kamienic oraz domów. Pomimo tych trudności do boju przystąpili zwykli żołnierze oraz mieszkańcy Warszawy. Udało się im np. zdobyć Arsenał, co przesądziło o udanym rozpoczęciu powstania.
Słowem 30 listopada 1830 r. polska stolica była wolna. Pomimo to z każdą godziną problemów zaczęło narastać. Najważniejszy dylemat dotyczył tego czy iść na otwartą wojnę z Rosją czy też szukać z nią jakiegoś kompromisu. Dodatkowo przeciwko Powstańcom wystąpiła tzw. Rada Administracyjna czyli organ wykonawczy Królestwa Polskiego, która to nakazała podległym sobie oddziałom rozbrajanie „buntowników”. Rada nie wierzyła w skuteczność powstania i chciała ugody w wielkim księciem Konstantym.
Ostatecznie Rada Administracyjna została rozwiązana. W jej miejsce powstał Rząd Tymczasowy, kierowany przez księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, który wodzem naczelnym Wojsk Polskich mianował gen. Józefa Chłopickiego. Decyzja ta była jedną z bardzo wielu złych, podjętych przez ludzi, którzy mieli wpływ na losy listopadowej insurekcji. Chłopicki, tak jak wielu mu podobnych nie wierzył w pomyślność powstania. Tym samym walnie przyczynił się do jego upadku, które nastąpiło po wielu heroicznych bojach i krwawych wydarzeniach niemal rok później, tj. w październiku 1831 r.