ZNIEKSZTAŁCONY OBRAZ POLSKI W FILMIE PUBLIKOWANYM PRZEZ NIEMIECKI ARD. INTERWENIUJEMY!

23 lipiec 2021 | Aktualności

Wydawałby się, że reportaże, czy filmy, poświęcone popularyzacji Polski – naszych miast, zabytków, obyczajów, powinny zawierać treści, które wśród odbiorców wywołają zainteresowanie naszym pięknym krajem. To wiąże się z rozwojem turystyki, ale przed wszystkim umożliwi zwiedzającym poznanie realnej Polski, jej historii i zwyczajów. Polski, która jest przyjazna, gdzie pielęgnowane są pokoleniowe tradycje, a mieszkańcy są gościnni i pozbawieni negatywnych cech, które są nam coraz częściej przypisywane.

Niestety zdarza się tak, że i w „turystycznych przewodnikach” odnajdujemy treści, zarówno manipulujące prawdą historyczną, jak również przedstawiające polską teraźniejszość w fikcyjnym świetle. Właśnie z taką sytuacją spotkaliśmy się w reportażu „Gdańsk, chcę tam pojechać”

Materiał ma charakter przewodnika po ciekawych miastach w Niemczech i Europie. Został zrealizowany przez telewizję kraju związkowego Saara w 2018 r., reżyserem reportażu „Gdańsk, chcę tam pojechać” jest Peter M. Kruchten..  Materiał dostępny jest stronie niemieckiej telewizji publicznej ARD. 

Reportaż dostępny pod linkiem: 

https://www.ardmediathek.de/video/danzig-da-will-ich-hin/sr-fernsehen/Y3JpZDovL3NyLW9ubGluZS5kZS9EV0lIXzY2MzI3/

Ostatnio został wyemitowany na antenie publicznej telewizji regionalnej SWR oraz w regionalnej telewizji SR.

Reportaż „Gdańsk, chcę tam pojechać” w reżyserii Petera M. Kruchtena  został zrealizowany w 2018 roku w ramach cyklu filmów o tematyce turystycznej, zachęcających do odpowiedzenia ciekawych miast w Niemczech i Europie. Do dwudziestej minuty reportażu materiał jest bardzo pozytywny: przedstawia w swobodnej formie najważniejsze atrakcje turystyczne Gdańska. Dobre zdjęcia przybliżają architektoniczne perły Gdańska. Niemiecka dziennikarka Simin Sadeghi zwiedza miasto w towarzystwie Andreasa Kasperskiego, świetnie mówiącego po niemiecku gdańskiego artysty i przewodnika.

Cały materiał utrzymany jest w radosnym, wakacyjnym tonie. Ton zmienia się wraz z wizytą w Muzeum II Wojny Światowej. Co może zaskakiwać, na plan pierwszy nie wysuwa się refleksja na temat niemieckich zbrodni w Polsce i Europie, lecz fakt zmiany dyrektora muzeum i wprowadzenie przez jego następcę zmian w charakterze wystawy.

W pewnych momentach przebija wyraźna krytyka polskiego, „narodowo-konserwatywnego” rządu, ale wyraźnie widać, że wraz z ewentualną (i wyczekiwaną przez ośrodki decyzyjne/medialne w Niemczech) zmianą władzy w Warszawie nastąpi pełne odblokowanie pozytywnej narracji na temat Polski. Warta zauważenia jest łatwość, z jaką autorzy filmu przekraczają granicę dzielenia się historyczną winą z Polakami. W odniesieniu do kwestii winy w ostatnich latach często używa się określenia „hitlerowskie/nazistowskie zbrodnie” (NS-Verbrechen). W filmie słyszymy o „wojnach prowadzonych przez Hitlera” (Hitlers Angriffskriege). Natomiast już przy podkreślaniu udziału w „masakrach i pogromach” (w domyśle popełnione na ludności żydowskiej) używa się słowa Polacy (bez zbędnego niuansowania).

Warto też odnotować, jak potraktowany został w filmie temat Poczty Polskiej w Gdańsku. Określono ją jedynie jako „budynek historyczny”. A nadawałaby się doskonale do podkreślenia kwestii niemieckich zbrodni popełnionych na Polakach w Gdańsku. Spalenie żywcem kilku obrońców poczty (w tym poddającego się naczelnika poczty Józefa Wąsika)  nie byłoby już jednak tematem wakacyjnym i cała narracja o „nieocenianiu win” uległaby załamaniu. Przy okazji wyraźnie widać, jak ważną rolę odgrywało Muzeum II Wojny Światowej i pierwotna wersja wystawy w niemieckiej koncepcji zamazywania odpowiedzialności za zbrodnie wojenne oraz swoistej „europeizacji historii”. Każdorazowo niezwykle przydani są polscy historycy, muzealnicy, artyści, dziennikarze i pisarze, którzy kwestionują lub tylko relatywizują narrację o niemieckiej winie.

Wobec narracji, jaka była ukazana podczas zwiedzania muzeum, Reduta podjęła interwencję. Wskazując telewizji ARD, która zamieściła na swojej stronie ten reportaż, że film w sposób nieobiektywny i tendencyjny przedstawia zmiany wprowadzone w wystawie w Muzeum II Wojny Światowej. A w szerszym kontekście film w sposób negatywny przedstawia działania polskiego rządu, mającego suwerenne prawo do dbania o pamięć historyczną na terenie Polski. 

W naszym liście interwencyjnym pokreśliliśmy fakt, że filmie można też dostrzec groźną, chociaż zawoalowaną, tendencję do przypisania Polakom współodpowiedzialności za niemieckie zbrodnie i udziału w masakrach ludności żydowskiej przy jednoczesnym relatywizowaniu niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne. A cześć filmu „Danzig, da will ich hin” w stronniczy sposób recenzuje Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, świadomie kreuje negatywny obraz polskich władz i de facto działa w kierunku podzielenia się domniemaną współodpowiedzialnością za niemieckie (Nazi-deutsche) zbrodnie popełnione w Polsce.

Poniżej transkrypcja fragmentu reportażu, który dotyczy zwiedzania muzeum II Wojny Światowej.

[…] Dziennikarka Simin Sadeghi zwiedza Gdańsk z Andreasem Kasperskim, gdańskim artystą i przewodnikiem.

 Od ok. 20:45 min. do ok. 24:15 min. (z łącznie 28:50 min.)

[…] A teraz chodźmy do muzeum.

 [Głos z offu:]

Droga do Muzeum II Wojny Światowej wiedzie obok zabytkowej Poczty Polskiej. Budynek muzeum to projekt gdańskich architektów [z zespołu] „Kwadrat”. Zamówienie zostało złożone w 2008 roku jeszcze przez rząd Donalda Tuska. Ukazana maiła zostać historia całej II Wojny Światowej. Bez przypisywań/wskazywań win(y). W 2015 roku dochodzi do zmiany rządu. Prawicowym konserwatystom nie odpowiadała ta koncepcja. Odwołali liberalnego dyrektora i polecili/pozwolili  człowiekowi lojalnemu wobec [partii] dokonać zmian [w wystawie]. [Głos lektora lekko ironiczny]

Postępowanie rządu PIS wywołało oburzenie nie tylko w Polsce. Również dziś na wystawie można znaleźć wiele szczegółowych informacji, m.in. o  wojnach prowadzonych przez Hitlera, ludobójstwie i wysiedleniach. Perspektywa jest jednak inna. Pomija się np. udział Polaków w pogromach i masakrach. Zniknęło międzynarodowe ukierunkowanie, spojrzenie na pozaeuropejskie teatry wojny, które wytykano dyrektorowi, który stworzył to muzeum, jako niepolskie ujęcie. Obraz wroga jest [dziś] znowu bardzo klarowny – na Zachodzie nazistowskie Niemcy, na Wschodzie rosyjski niedźwiedź. Więcej miejsca przyznano za to heroicznej roli polskich żołnierzy. Nie tylko przekonani Europejczycy uznają prawdopodobnie tę koncepcję za błąd.

S. Sadeghi: Andreasie, słyszałam o tym już wcześniej, dyskusję wokół muzeum. Kiedy chodziliśmy [po muzeum], nie zauważyłam wcale aż tak dużych zmian, dopóki nie doszliśmy do filmu na końcu wystawy. (Chodzi o film IPN)

A. Kasperski: Tak, film jest dość mocny (raczej w negatywnym znaczeniu). Była to pierwsza zmiana, jaką wprowadziła tu nowa dyrekcja. Wcześniej prezentowany był piękny film, który miał skłaniać do myślenia, pokazujący rozwój Polski i Europy też po wojnie. Film  pokazywał Solidarność, a także z fragmenty dotyczące dzisiejszych wojen w Syrii, z odniesieniem do uchodźców, wszystko to skłaniało widza do refleksji i uświadomienia   sobie, że należy i trzeba starać się również dziś o pokój i o naszą wspólną Europę.

S. Sadeghi: Budynek jest bardzo nowoczesny. Muzeum zostało zaplanowane również jako nowoczesne muzeum, prawda?

A. Kasperski: Tak, i tak chcieliśmy też dotrzeć do publiczności, także do młodego pokolenia, które nie ma nic przecież wspólnego z wojną/wojnami [słabo słyszalne, czy liczba mnoga czy pojedyncza, chyba jednak mnoga]. Żeby nie mówić tylko, tak jak wszelkie muzea na świecie: „Tak, to byli ci źli, Niemcy nas napadli itd”. Nie o to chodziło. Chcieliśmy właśnie być inni. Chcieliśmy zachęcić do refleksji, a także wzbudzić więcej zrozumienie dla tamtych czasów, aby zrozumieć, jak sprawy w ogóle mogły zajść tak daleko, że naziści doszli do władzy, że we wszelkich krajach byli ludzie, którzy współpracowali z nazistami. A nie po prostu, że to są ci źli, to są ci niedobrzy. Nie mamy prawa osądzać. Po obejrzeniu tej wystawy zwiedzający powinni to samemu zobaczyć i zrozumieć.

 [Koniec materiału o Muzeum II WŚ]

 W dalszej (końcowej) części materiału zaprezentowana zostaje radosna relacja z parady LGBT w Gdańsku (nie może tu zabraknąć obowiązkowej krytyki PiS)  i spacer po Sopocie.

[Głos z offu:]  (komentarz do zdjęć z parady LGBT):

Gdańsk nie jest miastem, w którym narodowi-konserwatyści byliby w większości. Tysiące osób wychodzi na ulice, aby demonstrować sowie poparcie dla wartości, które zwolennicy PiS określiłby jako „niepolskie”.

Wydawałaby się, że kwestia reportażu turystycznego jest kwestią błahą, nic bardziej mylnego. Zniekształcony obraz Polski przedstawiany w tego typu publikacjach utrwala wśród odbiorców zagranicznych nieprawdziwy przekaz dotyczący zarówno historii naszego kraju, jak również sytuacji obecnej. Dlatego tak ważnym jest, by przeciwdziałać rozpowszechnianiu treści niszczących wizerunek naszej Ojczyzny

Zapraszamy do obserwowania i polubienia nas:
Tweet
Follow by Email
Twitter
Visit Us
Tweet
Youtube